Strona główna Blog Strona 3

Coraz większa rola sztucznej inteligencji w marketingu. Wirtualni influencerzy na razie pozostają ciekawostką

0

Prawie 70 proc. strategii marketingowych wykorzystuje obecnie sztuczną inteligencję, a w przypadku kampanii influencerskich – prawie połowa – wynika z badań duńskiej firmy Influencer Marketing Hub. Technologia ta ułatwia dobór influencerów, przewidywanie trendów i analizę zaangażowania odbiorców. Marki tworzą także kontent z wykorzystaniem AI, a nawet swoich wirtualnych influencerów. Choć pozostają oni na razie ciekawostką na rynku, to budzą szereg pytań o to, co w influencer marketingu najważniejsze, czyli autentyczność i zaufanie.

 Dzisiaj podstawową korzyścią na obecnym poziomie rozwoju sztucznej inteligencji jest wsparcie marketerów w analityce, w odpowiednim doborze twórców. Sztuczna inteligencja jest w stanie dokonywać olbrzymiej ilości obliczeń i dawać marketerom rekomendacje co do tego, z jakimi twórcami współpracować, jak dobierać tych twórców, aby marka odniosła maksymalną korzyść z tej współpracy – mówi agencji Newseria Biznes Adam Szudra, dyrektor zarządzający Friends & Brands.

Badanie przeprowadzone w 2023 roku na ponad 500 marketerach przez Influencer Marketing Hub wskazało, że blisko połowa z nich zawsze używa sztucznej inteligencji we współpracy z influencerami. Najczęściej wykorzystywaną funkcją jest przetwarzanie języka naturalnego. Co istotne, prawie 38 proc. uczestników badania oceniło, że AI wpłynęła na poprawę wyników kampanii influencerskich w ich firmie.

– Sztuczna inteligencja to zarówno szansa, jak i zagrożenie w influencer marketingu i szeroko pojętym marketingu. Nie powinniśmy się jednak jej obawiać, jeśli do jej wykorzystania podchodzimy z głową. Sporo mówi się dzisiaj o zagrożeniach w kontekście prawnym. Pamiętajmy, że to, skąd sztuczna inteligencja pozyskuje informacje, nie są przez cały czas uregulowane. Często słyszymy, chociażby w Stanach, o procesach, gdzie artyści czy gwiazdy pozywają firmy zajmujące się sztuczną inteligencją. Niemniej największą szansą dla sztucznej inteligencji jest dzisiaj, w mojej opinii, wsparcie zarówno procesów twórczych, jak i analitycznych, ale przez cały czas mówimy tutaj o wsparciu, a nie o ich zastępowaniu – tłumaczy Adam Szudra.

Algorytmy sztucznej inteligencji potrafią analizować rozległe zbiory danych w celu identyfikacji wzorców i spostrzeżeń, które mogłyby zostać przeoczone przy ręcznej analizie. Na podstawie danych demograficznych, lokalizacji czy zaangażowania obserwujących AI jest w stanie określić, czy grupa docelowa danego twórcy pokrywa się z grupą docelową kampanii. Narzędziem, które wykorzystuje tę metodę, jest np. HypeAuditor, którego algorytmy identyfikują idealnych influencerów dla danej grupy odbiorców z ponad 138 mln kont na Instagramie, YouTubie, TikToku, X i Twitchu. Zaawansowane systemy AI mogą również oceniać zgodność między stylem i wartościami marki a treścią i odbiorcami influencera. 

Przy wykorzystaniu technologii AI można również tworzyć angażujące i spersonalizowane treści dla poszczególnych marek czy influencerów. To nie tylko treści pisane, ale też obrazy, dźwięki czy filmy. AI analizuje także treści pod kątem nieścisłości czy potencjalnego zainteresowania odbiorców. Poza tym może również służyć do monitorowania i optymalizacji kampanii influencerskich: śledzenia i analizowania różnych wskaźników, badania efektywności i na tej podstawie dostosowywania treści czy grup docelowych. Dzięki temu, jak podkreśla ekspert, możliwa jest większa elastyczność w dostosowywaniu kampanii i wyższe zwroty z inwestycji.

Zdaniem dyrektora Friends & Brands mimo rosnącej roli sztucznej inteligencji w influencer marketingu nie zastąpi ona ludzi. 

– Sztuczna inteligencja nie jest jeszcze na takim etapie rozwoju, aby w pełni zastąpić pracę człowieka. Mówimy tutaj przecież o procesach kreatywnych, twórczych, których obecnie funkcjonująca sztuczna inteligencja nie rozpoznaje jeszcze i nie zastępuje tak dobrze – przekonuje Adam Szudra.

Niektóre marki eksperymentują jednak z AI influencerami. Przykładem może być Lu do Magalu, stworzona jako rzeczniczka przez jedną z największych firm handlowych w Brazylii, czy Lil Miquela, która zyskała sławę jako wirtualny robot, obecnie jest modelką i ikoną mody. Jak wskazują badani przez Influencer Marketing Hub eksperci, którzy mieli do czynienia z wirtualnymi influencerami, oceniają bardzo pozytywnie to doświadczenie. Główną zaletą współpracy z nimi w porównaniu z „tradycyjnymi” influencerami jest kontrola nad przekazem (31,7 proc.) i dostępność 24/7 (29 proc.). Co istotne, 40 proc. marketerów wierzy, że taka technologia zrewolucjonizuje w przyszłości branżę. Jednocześnie podobny odsetek ma wątpliwości co do kwestii etycznych związanych z AI influencerami.

– Wiele mówi się o tym, że wirtualni influencerzy mogą być przyszłością influencer marketingu. Jest na to szansa, niemniej zastanawiam się, czy takie postacie, takie twory powinniśmy dalej nazywać influencerami. W pogoni za nowościami, za innowacją zapominamy o tym, co jest podstawą influencer marketingu jako takiego, przecież w tych działaniach chodzi o autentyczność i zaufanie, a tego nawet najlepsza sztuczna inteligencja nie jest w stanie zastąpić – podkreśla dyrektor Friends & Brands.

Kwestie związane z AI nie są do końca uregulowane prawnie. Unijne rozporządzenie AI Act ustanawia m.in. obowiązki dla dostawców dotyczące tego, by treści generowane lub modyfikowane za pomocą sztucznej inteligencji (np. obrazy, pliki audio lub wideo) były wyraźnie oznaczone. Chodzi o to, by odbiorcy treści byli świadomi, kiedy na nie natrafią.

 Zasadniczo nikt nie wie, w którą stronę pójdą rozwiązania prawne. W mojej opinii kluczowa tutaj jest kwestia etyki i tego, że gdy posługujemy się sztuczną inteligencją, nieważne w jakim stopniu, to musimy pamiętać o pełnej transparentności, w końcu odbiorcy, konsumenci chcą wiedzieć, czy te słowa wypowiedziała faktyczna osoba, twórca, którego znają i lubią, czy zostały one wygenerowane przez ChatGPT, czy jakiekolwiek inne rozwiązanie związane ze sztuczną inteligencją. Tak długo, jak długo w wykorzystywaniu sztucznej inteligencji będziemy jednak transparentni i etyczni, nie widzę w tym niczego złego – ocenia Adam Szudra.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/coraz-wieksza-rola,p1550938124

Polska nie powołała jeszcze koordynatora ds. usług cyfrowych. Projekt przepisów na etapie prac w rządzie

0

Projekt ustawy wdrażającej unijny akt o usługach cyfrowych (DSA) do polskiego prawa jest na etapie prac w rządzie i ma wejść w życie na początku 2025 roku – zapowiada Ministerstwo Cyfryzacji. Chociaż przyjęte na forum UE przepisy obowiązują w Polsce bezpośrednio już od lutego br., to wymagają one również pewnych dostosowań w krajowych regulacjach. Chodzi m.in. o ustanowienie koordynatora ds. usług cyfrowych, czyli regulatora, który ma odpowiadać za egzekwowanie obowiązków nałożonych na platformy internetowe.

Podczas posiedzenia sejmowej podkomisji do spraw innowacyjności i konkurencyjności gospodarki pod koniec listopada br. wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski wskazywał, że wdrożenie aktu o usługach cyfrowych jest obecnie jednym z priorytetów resortu.

– Projekt tych przepisów jest na etapie uzgadniania przez Komitet do Spraw Europejskich. Następnym etapem będzie podjęcie decyzji odnośnie do tego projektu przez Stały Komitet Rady Ministrów, później komisja prawnicza, rozpatrzenie przez Radę Ministrów i wtedy projekt zostanie przesłany do Sejmu – mówi agencji Newseria Mateusz Sztobryn, zastępca dyrektora Departamentu Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Cyfryzacji. – Planujemy, że ustawa ustanawiająca polskiego koordynatora ds. usług cyfrowych i umożliwiająca stosowanie w Polsce aktu o usługach cyfrowych wejdzie w życie na początku 2025 roku. 

Co istotne, DSA zaczął bezpośrednio obowiązywać we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej już 17 lutego 2024 roku. Niektóre kraje – w tym Polska – wciąż nie zaimplementowały do swojego porządku prawnego rozwiązań umożliwiających jego pełne stosowanie. Prace nad nowelizacją ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną trwają od początku tego roku, kiedy Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło konsultacje założeń tej regulacji. Dwa miesiące później, w połowie marca br. zaprezentowany został pierwszy projekt, a po konsultacjach publicznych opracowana została druga propozycja, której konsultacje zakończyły się na początku sierpnia br.

Projekt wdrożenia aktu o usługach cyfrowych zakłada m.in. ustanowienie polskiego koordynatora ds. usług cyfrowych, którym będzie Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Będzie on egzekwować od platform internetowych, dostawców usług hostingowych i innych podmiotów wszystkie obowiązki wynikające z tej regulacji. Dlatego to wdrożenie jest bardzo ważne z punktu widzenia obywateli, którzy będą mieli gdzie się zgłosić, mając poczucie, że obowiązki nałożone na platformy – zwłaszcza w zakresie informowania ich np. o usunięciu treści albo możliwości zgłaszania nielegalnych treści – nie są respektowane – tłumaczy Mateusz Sztobryn.

Akt o usługach cyfrowych – czyli rozporządzenie (UE) 2022/2065 w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych oraz zmiany dyrektywy 2000/31/WE – to jedna z najważniejszych regulacji branży internetowej ostatnich lat, potocznie nazywana konstytucją internetu. Nakłada na firmy cyfrowe w całej UE odpowiedzialność za treści zamieszczane na ich platformach oraz szereg nowych obowiązków związanych z administrowaniem nimi. Nowe przepisy mają m.in. poprawić bezpieczeństwo użytkowników w sieci, wesprzeć walkę z nielegalnymi treściami w internecie oraz precyzyjnie uregulować kwestie związane z moderowaniem treści. DSA to także obowiązki dla sektora e-handlu.

Akt o usługach cyfrowych nakłada obowiązki na platformy e-commerce w zakresie identyfikowalności przedsiębiorców, którzy oferują swoje usługi albo swoje towary na platformach e-commerce. W stosunku do takich platform uprawnienia będzie miał Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i w tym zakresie konsumenci będą mogli się zwrócić w zakresie nieprawidłowości, które mogą mieć miejsce na tych platformach – wyjaśnia ekspert resortu cyfryzacji.

Brak krajowych przepisów nie wpływa na konieczność wypełniania przez dostawców usług obowiązków wynikających z tej regulacji – serwisy społecznościowe, platformy handlu elektronicznego i hostingodawcy są zobligowani do przestrzegania postanowień DSA niezależnie od tego, czy krajowy ustawodawca dostosował do niej prawo wewnętrzne, czy nie.

– Zgodnie z DSA każda platforma, która oferuje swoje usługi na terenie Unii Europejskiej, ma obowiązek ustanowienia tzw. punktu kontaktowego oraz przedstawiciela prawnego, jeżeli nie ma swojej siedziby w żadnym kraju członkowskim UE. Jest to ważne, ponieważ w stosunku do takich platform Komisja Europejska albo koordynator ds. usług cyfrowych z danego państwa członkowskiego będzie mógł egzekwować te wszystkie obowiązki, które wynikają z prawa europejskiego. Koordynatorzy będą mieć w stosunku do takich platform takie same uprawnienia jak w stosunku do tych przedsiębiorstw i podmiotów, które mają swoją siedzibę na terenie Unii Europejskiej – mówi Mateusz Sztobryn.

O tym, w jaki sposób DSA wzmacnia prawa konsumentów i zmienia odpowiedzialność platform cyfrowych, eksperci dyskutowali na konferencji „Konsument w świecie nowych cyfrowych możliwości”, którą na początku grudnia zorganizowała Konfederacja Lewiatan.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/polska-nie-powolala,p226681794

Saszetki nikotynowe dodane na finiszu prac do ustawy tytoniowej. Pracodawcy RP: to kontrowersyjna wrzutka legislacyjna

0

Aktualizacja 13:37

W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Zdrowia dodało do procedowanych przepisów na temat e-papierosów również restrykcje dotyczące saszetek nikotynowych. Złożona autopoprawka ma zakazać m.in. sprzedaży takich produktów nieletnim oraz przez internet, a także nakazać wycofanie smakowych woreczków. Pracodawcy RP oceniają, że w praktyce wykluczy ona saszetki z rynku bez wprowadzenia oficjalnego zakazu ich stosowania. Zdaniem organizacji to niezgodna z prawem wrzutka legislacyjna, więc projekt powinien ponownie trafić do zaopiniowania, a nawet do konsultacji społecznych.

– Na ostatniej prostej prac, gdy projekt ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych ma już trafić do Sejmu, została zgłoszona kontrowersyjna autopoprawka ze strony Ministerstwa Zdrowia, która wprowadza bardzo rygorystyczne zasady co do saszetek nikotynowych – mówi agencji Newseria Szymon Witkowski, główny legislator Pracodawców RP. – Problem polega na tym, że poprawka ta nie została w ogóle skonsultowana z przedstawicielami rynku, podczas gdy przepisy mówią jasno, że partnerzy społeczni, czyli organizacje pracodawców, związki zawodowe, czyli Rada Dialogu Społecznego, powinni dostać co najmniej 30 dni na skonsultowanie, zaopiniowanie projektu ustawy.

Projekt ustawy (UD 86) w wersji skonsultowanej z rynkiem zakłada kompleksową regulację sprzedaży płynów beznikotynowych do elektronicznych papierosów, również jednorazowych. Proponowane przepisy mają zakazać sprzedaży takich produktów osobom niepełnoletnim, sprzedaży w automatach i przez internet oraz reklamowania e-papierosów. Rząd chce także ograniczyć miejsca, gdzie będzie można używać takich produktów, i wprowadzić obowiązek odpowiedniego znakowania opakowań. Z kolei autopoprawka zakłada, że podobne obostrzenia będą dotyczyć także woreczków z nikotyną, które zostały zaklasyfikowane jako produkty powiązane.

W sytuacji, w której opiniowanie ustawy już się zakończyło, doszło do wrzutki legislacyjnej, która obejmuje restrykcjami kolejny produkt. To nie było przewidziane w pierwotnym projekcie, dlatego jako przedstawiciele pracodawców, przedsiębiorców uważamy, że obowiązek skonsultowania, zaopiniowania wycinka tej ustawy nie został zachowany i że jest to naruszenie przepisów prawa – wyjaśnia Szymon Witkowski.

Eksperci Pracodawców RP oceniają, że autopoprawka na tyle znacząco zmienia uprzednio opiniowany projekt przepisów, że powinien on ponownie trafić do zaopiniowania, a nawet do konsultacji społecznych. Wprowadza ona bowiem nową kategorię produktów, do tej pory nieujętą w proponowanej regulacji, a więc także niekonsultowaną z rynkiem. Dodatkowo dodane przepisy nakładają na producentach konieczność zgłaszania informacji o wyrobach do Prezesa Biura do spraw Substancji Chemicznych co najmniej sześć miesięcy przed dniem wprowadzenia do obrotu nowych lub zmodyfikowanych woreczków nikotynowych,  a także określają maksymalną zawartość nikotyny na poziomie 20 mg/g.

Projekt ustawy zakłada znaczące restrykcje w zakresie saszetek nikotynowych, które tak naprawdę doprowadzą do tego, że ekonomiczny sens ich produkcji w naszym kraju zniknie. W innych krajach Unii Europejskiej takie restrykcje nie występują, oczywiście w niektórych z nich saszetki nikotynowe są uregulowane i powinniśmy stamtąd brać pozytywne przykłady, ale nie całkowicie zakazywać ich produkcji, bo w gruncie rzeczy do tego zmierzają te przepisy – mówi ekspert Pracodawców RP.

Chodzi m.in. o zapis o możliwości sprzedaży wyłącznie woreczków, które zawierają składniki nadające zapach lub smak tytoniu. To oznacza, że wszelkie smakowe produkty będą zakazane. Woreczki nikotynowe, które nie będą spełniać nowych wymogów dotyczących oznakowania czy składu, zgodnie z propozycjami będą musiały być wycofane maksymalnie po pół roku od dnia wejścia w życie ustawy.

– W przepisach nie ma wprost zakazu, ale restrykcje są na tyle duże, że producenci nie będą woreczków produkować. Jeżeli nie będą ich produkować w Polsce, to nie zarobią na tym chociażby polscy plantatorzy tytoniu, rolnicy, którzy od wielu lat tytoń uprawiają, a Polska jest jednym z największych producentów i eksporterów wyrobów tytoniowych na świecie, więc ten rynek u nas jest bardzo istotny. Restrykcje niestety zniszczą jego istotną część. A konsumenci będą mieli swobodny dostęp do saszetek nikotynowych z innych krajów Unii Europejskiej – mówi Szymon Witkowski.

Jak wskazuje, w piśmie przewodnim do autopoprawki przekazano sugestię umieszczenia projektu UD 86 w porządku obrad najbliższego posiedzenia Stałego Komitetu Rady Ministrów. Pracodawcy RP zaapelowali do jego przewodniczącego Macieja Berka, by zgodnie z regulaminem prac Rady Ministrów zwrócił projekt organowi wnioskującemu i zobowiązał go do przeprowadzenia uzgodnień. Tym bardziej że legislacyjnych uchybień jest więcej niż tylko brak konsultacji nowych propozycji.

Doszło do wprowadzenia w projekcie ustawy vacatio legis, które w praktyce uniemożliwia polskim przedsiębiorcom dostosowanie się do tych przepisów. W gruncie rzeczy wejdą one w życie z dnia na dzień, co jest sprzeczne z tym, co rząd obiecywał nam już od dłuższego czasu, czyli miały co najmniej sześciomiesięczne vacatio legis dla przepisów, które nakładają dodatkowe obciążenia, dodatkowe obowiązki na przedsiębiorców – wyjaśnia główny legislator Pracodawców RP.

Zdaniem ekspertów tej organizacji resort zdrowia, proponując autopoprawkę, nie uwzględnił obowiązku notyfikacji przepisów w Komisji Europejskiej. Chodzi konkretnie o zakaz sprzedaży saszetek nikotynowych o różnych smakach i zapachach, czyli produktów legalnie funkcjonujących do tej pory na rynku.

– Biorąc pod uwagę skalę naruszeń i wątpliwości, Pracodawcy RP oceniają krytycznie sposób procedowania tego projektu ustawy. Trzeba nadmienić, że niestety nie jest to też pierwszy taki przypadek – w ostatnim czasie pojawia się wiele projektów ustaw, które są przesyłane do zaopiniowania w skandalicznie krótkim czasie, gdy trudno jest nam przeprowadzić rzetelną analizę często bardzo skomplikowanych projektów ustaw. Czasem nawet te projekty nie są nam w ogóle przekazywane, a czasem, tak jak w tym przypadku, dochodzi do wrzutki legislacyjnej, która całkowicie zmienia sens danego projektu ustawy i nie jest z nami konsultowana – wskazuje Szymon Witkowski.

Woreczki nikotynowe to produkty beztytoniowe, ale zawierające nikotynę, które są umieszczane pod wargą, gdzie nikotyna stopniowo uwalnia się do krwioobiegu. Są one w Polsce legalne i dostępne na rynku, ale zakazana jest ich sprzedaż osobom niepełnoletnim. Jak wskazuje Ministerstwo Zdrowia, popularność tych produktów wśród młodych rośnie, bo w praktyce mogą oni bez problemu kupić woreczki w sklepach stacjonarnych i online. 

Z badań Stowarzyszenia Rotary Club Warszawa i Instytutu Badań Społecznych i Rynkowych na temat dostępności i korzystania z wyrobów nikotynowych przez młodzież wynika, że saszetki nie są najczęściej kojarzonym i stosowanym przez młodzież produktem z nikotyną. Najbardziej rozpoznawalne są podgrzewacze tytoniu (83 proc.) oraz jednorazowe e-papierosy (73 proc.). Dla porównania 18 proc. osób nieletnich wskazało, że wie, czym są woreczki nikotynowe. 

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/saszetki-nikotynowe-dodane,p106695961

Budowa sieci szybkiej łączności dla polskiej energetyki wchodzi w kolejny etap. Czas usuwania awarii będzie krótszy

0

Spółka PGE Dystrybucja podpisała z firmą Ericsson umowę na dostawę blisko 600 systemów zasilania dla radiowych stacji bazowych i transmisyjnych węzłów agregacyjnych w ramach Programu LTE450. Jest to już ostatni kontrakt na dostawę kluczowych składników sprzętu telekomunikacyjnego sieci LTE450. Jego realizacja ma umożliwić budowę sieci o kluczowym znaczeniu dla sektora energetycznego, co przyspieszy jego cyfryzację.

Jesteśmy w trakcie transformacji systemu elektroenergetycznego, która polega na tym, że dekarbonizujemy źródła wytwórcze, do tej pory produkujące energię elektryczną głównie w oparciu o węgiel kamienny i brunatny, przechodząc w stronę źródeł odnawialnych. Jednak w tym celu potrzebne są też zmiany w sieci dystrybucyjnej, która z jednej strony odbiera tę energię od wytwórców, a z drugiej strony dostarcza ją do odbiorców końcowych. Dzisiaj mamy już do czynienia z siecią dwukierunkową, bo energia jest przesyłana w dwie strony. Nowe uwarunkowania sprawiają, że ta sieć musi być aktywna, w związku czym ona wymaga digitalizacji, wdrożenia nowych systemów cyfrowych, żebyśmy mogli zarządzać podażą i popytem na energię w sposób odpowiedzialny, zwinny i szybki – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marcin Laskowski, wiceprezes zarządu do spraw regulacji w PGE Polskiej Grupie Energetycznej.

Dla nowoczesnej energetyki – wymagającej m.in. integracji odnawialnych źródeł energii, bilansowania czy rozwoju klastrów energii – niezbędna jest sprawna, niezawodna i bezpieczna sieć łączności. Ma ją zapewnić realizowany przez PGE Program LTE450 – wdrażany w technologii LTE z wykorzystaniem pasma częstotliwości 450 MHz, dla której ogólnopolską rezerwację do zastosowań w energetyce posiada spółka PGE Systemy z Grupy PGE. Zapewnienie kanałów łączności umożliwi m.in. elastyczne zarządzanie siecią, a tym samym poprawę niezawodności dostaw energii i większe bezpieczeństwo energetyczne. Pozwoli też na większą automatyzację i optymalizację usług energetycznych.

– Źródła odnawialne są źródłami niestabilnymi, a jeśli dołożymy do nich jeszcze magazyny energii, które będą akumulowały nadwyżki produkcji energii elektrycznej w szczytach i oddawały ją w momentach zwiększonego zapotrzebowania, to tutaj potrzebujemy sieci elastycznej, z nowymi systemami, żeby bilansować to zapotrzebowanie na energię. Bez sprawnej komunikacji, bez nowoczesnej sieci łączności takiej jak LTE450 ten proces byłby mocno utrudniony – mówi Marcin Laskowski.

Sieć LTE450 pozwoli na usprawnienie także pracy dyspozytorów, a dzięki automatyzacji procesów monitorowania pomoże skrócić czas usuwania awarii. Dla klientów oznacza to bezpieczniejsze i stabilniejsze dostawy energii. Sieć łączności LTE450 będzie integralną częścią realizowanego w PGE Dystrybucja projektu Liczników Zdalnego Odczytu. Zakłada on, że do roku 2030 u wszystkich odbiorców zainstalowane zostaną nowoczesne liczniki energii elektrycznej, umożliwiające m.in. zdalny odczyt danych pomiarowych. Odbiorcy zyskają możliwość bieżącego dostępu do informacji na temat zużycia energii i obliczonych według niego opłat.

 Wdrażana przez nas sieć LTE450 ma przede wszystkim służyć łączności dyspozytorskiej, żeby móc sprawnie i elastycznie zarządzać przepływami w sieci. Ma też służyć firmom serwisowym, które będą miały świetne narzędzie do tego, żeby się komunikować i zarządzać pracą tej sieci – podkreśla wiceprezes PGE.

– Z perspektywy klientów jedną z najważniejszych rzeczy jest też to, że zarządzanie danymi generowanymi w sieci pozwoli nam na szybszą reakcję i skrócenie czasów usuwania awarii, które pojawiają się np. w związku z warunkami pogodowymi. To jest kluczowe, bo naszą rolą jest zabezpieczenie dostaw energii dla klientów w sposób ciągły i bezpieczny – mówi Jacek Drozd, prezes zarządu PGE Dystrybucja.

Prace przygotowawcze do budowy sieci łączności specjalnej przeznaczonej dla polskiej energetyki rozpoczęły się już w sierpniu 2018 roku, po otrzymaniu koncesji na częstotliwość 450 MHz. Jednym z kluczowych założeń w programie LTE450 jest maksymalne wykorzystanie własnej infrastruktury PGE Dystrybucja, w szczególności wież telekomunikacyjnych. Dlatego też spółka już od dwóch lat prowadzi ich modernizację. Zgodnie z założeniami zmodernizowane wieże własne PGE Dystrybucja będą stanowić trzon docelowej siatki lokalizacji, na których będzie instalowany sprzęt radiowy sieci LTE450. Z kolei brakujące lokalizacje, w obszarach o mniejszym znaczeniu strategicznym, będą realizowane poprzez najem powierzchni na obcych wieżach antenowych.

Sieć PGE, oparta na rozwiązaniach Ericsson Cloud Core i RAN, ma obejmować swoim zasięgiem prawie 40 proc. powierzchni Polski (ponad 500 stacji bazowych PGE Dystrybucja). W ub.r. spółki z Grupy PGE podpisały umowy z firmą Ericsson na dostawę i wdrożenie komponentów radiowych RAN oraz na dostawę komponentów centralnych sieci rdzeniowej CORE. Z kolei w tym tygodniu PGE Dystrybucja podpisała z Ericssonem nową umowę – na dostawę blisko 600 systemów zasilania dla radiowych stacji bazowych i transmisyjnych węzłów agregacyjnych w ramach Programu LTE450. Jest to już ostatni kontrakt na dostawę kluczowych składników sprzętu telekomunikacyjnego tej sieci.

 Umowa na dostawę zabudowy i systemów zasilania stanowi uzupełnienie poprzednich umów na sprzęt rdzeniowy CORE i sprzęt radiowy – informuje Martin Mellor, prezes Ericssona w Polsce. – W tej chwili jesteśmy już gotowi do budowy sieci LTE450. Będzie to pierwsza sieć o kluczowym znaczeniu dla sektora energetycznego, która przyczyni się do jego cyfryzacji. Zapewni Grupie PGE bezpieczną, dedykowaną infrastrukturę, którą spółka będzie wykorzystywać z korzyścią dla konsumentów i przemysłu w Polsce.

Harmonogram realizacji programu LTE450 w pierwszym etapie przewiduje uruchomienie pierwszych stacji bazowych sieci na obszarze działania operatora w połowie 2025 roku oraz dalszą rozbudowę jej zasięgu, a także rozwój nowych usług dla energetyki. W kolejnych etapach planowana jest również realizacja prac dla innych podmiotów z sektora energetyki.

– Ericsson posiada w Polsce centra badawczo-rozwojowe, a nasi inżynierowie w Krakowie i Łodzi będą wspierać rozwój tego projektu. Realizujemy również produkcję we współpracy z naszym partnerem Flex, który wytwarza tutaj moduły radiowe 4G i 5G oraz urządzenia baseband dla stacji bazowych, co oznacza, że elementy sieci LTE dla PGE będą powstawać w Polsce – dodaje Martin Mellor.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/budowa-sieci-szybkiej,p1759059687

Historyczna polska akwizycja w USA sfinalizowana. Chemiczny koncern należący do Kulczyk Investments zyskuje mocną pozycję w Ameryce Północnej

0

Chemiczna grupa Qemetica, należąca do portfela Kulczyk Investments, sfinalizowała transakcję nabycia od koncernu PPG biznesu krzemionki strącanej za 1,2 mld zł, czyli ok. 310 mln dol. Tym samym przejmuje fabryki w Holandii i USA, stając się trzecim graczem w Europie i drugim w Ameryce Północnej na rynku tego surowca, kluczowego m.in. dla globalnej branży motoryzacyjnej.

Ta akwizycja to dowód na to, że polska grupa Kulczyk Investments stawia sobie bardzo ambitne cele. Nie boimy się wyzwań, nie boimy się akwizycji, bez względu na segment czy geografię. Już dzisiaj potrafimy konkurować z największymi firmami na świecie. Potrafimy pokazać, że nie tylko pieniądze, ale również świetny know-how są w stanie pomóc nam w osiągnięciu celu, którym jest globalny rozwój dla Qemetiki. Naszą ambicją jest to, żeby wszystkie spółki z portfela Qemetica były spółkami globalnymi, żeby dynamicznie się rozwijały i nie bały się nawet tych trudnych wyzwań, jak choćby akwizycja w Stanach Zjednoczonych – mówi agencji Newseria Biznes Sebastian Kulczyk, przewodniczący rady nadzorczej Qemetiki i przewodniczący rady nadzorczej Kulczyk Investments.

Qemetica, czyli dawny Ciech, to w tej chwili drugi największy producent sody kalcynowanej i oczyszczonej w Unii Europejskiej, największy producent soli warzonej w Polsce oraz największy dostawca krzemianów sodu w Europie. To jednocześnie jeden z potentatów rynku chemicznego Europy Środkowo-Wschodniej. Dzięki sfinalizowanej właśnie transakcji dołączy do globalnych liderów przemysłowych.

Poszerzamy zakres geograficzny naszej działalności i stajemy się prawdziwie globalną spółką chemiczną, operującą na globalnym rynku – podkreśla Kamil Majczak, prezes zarządu Qemetiki.

O globalnej ekspansji i wyjściu na amerykański rynek myśleliśmy już od dawna, globalizacja była osią naszej strategii. Niemniej przez pierwsze lata musieliśmy zadbać o to, żeby spółka – wtedy Ciech, dzisiaj Qemetica – była gotowa, żeby zaabsorbować taką akwizycję. Udało się, transakcja została zamknięta i nie mówimy jeszcze ostatniego słowa – mówi Dawid Jakubowicz, prezes zarządu Kulczyk Investments.

Krzemionka strącana jest surowcem kluczowym dla globalnej branży motoryzacyjnej, elektrotechnicznej i materiałowej, wykorzystywanym m.in. w produkcji opon samochodowych, akumulatorów i wypełniaczy. W ramach sfinalizowanej właśnie transakcji Qemetica przejęła od koncernu PPG zakłady produkcyjne tego surowca o łącznej mocy wytwórczej na poziomie blisko 200 tys. t, zlokalizowane w Holandii (w Delfzijl) oraz Stanach Zjednoczonych (w Lake Charles w Luizjanie). Polska spółka zyskuje też dostęp do centrum badawczo-rozwojowego w Monroeville w Pensylwanii i linii produkcyjnej w Barberton w stanie Ohio.

– Mieliśmy kilka podejść do tej akwizycji. Nie był to prosty proces, ponieważ widzieliśmy sporą konkurencję ze strony rodzimych graczy z rynku amerykańskiego. Jednak udało się i dzisiaj cieszymy się z tego pierwszego kroku, a dalej musimy zrobić kolejny, jeszcze trudniejszy, czyli skupić się na budowaniu wartości przejętego podmiotu przez długie lata – mówi Dawid Jakubowicz.

Do tej pory Qemetica miała siedem linii biznesowych, produkując sodę kalcynowaną i oczyszczoną, sól warzoną, środki ochrony roślin, pianki poliuretanowe, krzemiany i opakowania szklane, a także świadcząc usługi transportu kolejowego. Biznes krzemionki strącanej (silica) będzie jej ósmym obszarem działalności. To oznacza, że chemiczna grupa – będąc już dziś jednym z największych w Europie dostawców krzemianów, czyli surowca niezbędnego do produkcji krzemionki – dzięki przejęciu nowego biznesu wydłuży swój łańcuch wartości, generując dodatkową marżę. Jednocześnie krzemiany powstają z sody kalcynowanej, której Qemetica jest jednym z kluczowych producentów w Europie, co zapewni spółce efekt synergii.

– Tworząc ósmy biznes, podążamy w górę naszego łańcucha wartości, wychodzimy poza Europę i realizujemy nasze globalne aspiracje – podkreśla Kamil Majczak.

Sfinalizowana właśnie transakcja będzie mieć też znaczący wpływ na przychody spółki, które mają wzrosnąć szacunkowo o ponad 1 mld zł. Zapewni też dywersyfikację źródeł przychodów – ok. 10 proc. z nich będzie teraz pochodzić z Ameryki Północnej. Biznes krzemionkowy stanie się drugim, pod względem przychodów, obszarem działalności Qemetiki. Jednocześnie spółka stanie się trzecim największym graczem w Europie i drugim w Ameryce Północnej na rynku krzemionki strącanej.

– Dywersyfikacja geograficzna była dla nas strategicznym kierunkiem, ponieważ pozwala stabilizować biznes i daje nowe możliwości rozwoju. Rynek europejski ma swoje wyzwania, rynek amerykański też, ale on zapewnia też inne możliwości rozwoju, jest ogromny, jest największą gospodarką świata, z bardzo dobrą pozycją, jeśli chodzi o surowce naturalne i surowce energetyczne. Dlatego naszym priorytetem było zbudowanie drugiej, silnej nogi nie tylko w Europie, ale też w Stanach Zjednoczonych – mówi prezes zarządu Qemetiki.

Przejęcie to jak dotąd największa tego typu akwizycja przemysłowa dokonana przez polską spółkę w USA. Pozwoli Qemetice przyspieszyć ekspansję międzynarodową w krajach Ameryki Północnej i dywersyfikację portfolio produktowego, które już teraz trafia do blisko 100 krajów na świecie. Chemiczny potentat wskazuje też, że transakcja jest efektem jego strategii na lata 2024–2029, zakładającej m.in. wzmacnianie obecności grupy poza Europą i poszukiwania nowych źródeł wzrostu.

Sektor krzemionki strącanej zatrudnia około 400 pracowników, którzy dołączą do załogi Qemetiki, liczącej dotychczas blisko 3,5 tys. pracowników w Europie. Koncern posiada dziewięć zakładów produkcyjnych w Polsce i Niemczech oraz spółki dystrybucyjne w biznesie środków ochrony roślin w kilku krajach europejskich. 

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/historyczna-polska,p390856721

Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje marketing. Narzędzia AI dają drugie życie tradycyjnym formom reklamy

0

Z badań GroupM wynika, że już w najbliższym czasie połowa inwestycji w media będzie oparta na decyzjach wspomaganych przez sztuczną inteligencję, a do 2028 roku będą to już dwie na trzy transakcje. Prawie 9 na 10 przedstawicieli branży wskazuje AI jako technologię, która będzie mieć w najbliższym czasie największy wpływ na marketing. Debata o potencjale tej technologii rozgrzewa branżę, a możliwości jej wykorzystania wciąż przybywa – od planowania i optymalizowania kampanii reklamowych, przez influencer marketing, po media postrzegane jako tradycyjne, które dzięki innowacjom zyskują „drugie życie”.

Według „Gitnux Report 2024” 84 proc. firm z branży marketingowej już wdraża lub rozszerza wykorzystanie AI. Co więcej, 61 proc. marketerów uważa ją za kluczowy element strategii wykorzystania danych, a 72 proc. dostrzega w niej potencjał przewagi konkurencyjnej.

– AI w komunikacji marketingowej oznacza podnoszenie jakości i przeniesienie akcentów na czynności strategiczne, kreatywne – mówi agencji Newseria Biznes Izabela Albrychiewicz, CEO GroupM Polska i CEE.

Jak wskazuje, AI już powoli staje się codziennością w branży marketingu, wspierając pracę agencji. Jest wykorzystywana m.in. do generowania treści tekstowych i graficznych, coraz śmielsze są też eksperymenty z AI Video. Sztuczna inteligencja pomaga też w procesach planowania i zakupu mediów, w prowadzeniu badań konsumenckich oraz umożliwia wzrost wydajności i jakości pracy, uwalniając czas i zasoby na działania strategiczne i kreatywne.

 Najlepsze efekty i możliwość uwolnienia większej kreatywności możemy uzyskać dzięki połączeniu sztucznej inteligencji z człowiekiem – podkreśla Izabela Albrychiewicz.

W GroupM konkretnym przykładem wykorzystania sztucznej inteligencji jest autorska platforma WPP Open, która umożliwia pracownikom interakcje z dużymi modelami językowymi czy dyfuzyjnymi. To narzędzie usprawnia codzienną pracę, umożliwiając m.in. edycję tekstów, tłumaczeń, generowania obrazów i udźwiękawiania materiałów tekstowych, ale też wspiera w procesie kreatywnym i strategicznym, w researchu oraz tworzeniu i edycji treści marketingowych.

– Bardzo dużo inwestujemy w ten obszar, a platforma WPP Open jest globalna i działa na całym świecie. Dzięki niej możemy m.in. zautomatyzować powtarzalne taski i pozbyć się nudnej pracy raportowej, a w zamian zająć się doradztwem strategicznym i pracą kreatywną, zapewniając ludziom większe możliwości rozwoju. To przekłada się też na lepsze efekty biznesowe. To połączenie sztucznej inteligencji z człowiekiem daje niesamowite możliwości dla obszaru marketingowo-reklamowego. To jest przyszłość – mówi Izabela Albrychiewicz.

Eksperci prognozują, że wykorzystywanie narzędzi AI w kampaniach reklamowych będzie coraz bardziej powszechne, ponieważ pozwalają one na bardziej precyzyjne targetowanie i personalizację reklam. To z kolei zwiększa efektywność kampanii i pozwala na lepsze wykorzystanie budżetów reklamowych. Przykładem jest tu m.in. niedawna kampania zrealizowana dla Banków Spółdzielczych BPS, gdzie narzędzia AI zostały wykorzystane do stworzenia ponad 500 spotów. Potencjalny klient – w zależności od tego, w pobliżu jakiej placówki mieszkał – mógł zobaczyć w telewizorze ściśle odnoszącą się do tej lokalizacji reklamę lokalnego banku.

Podobny trend, oparty na wykorzystaniu narzędzi analitycznych, widać też w influencer marketingu, gdzie AI pozwala m.in. zbadać odbiór danego influencera w różnych grupach odbiorców i precyzyjnie zaplanować kampanię z jego udziałem.

– Według danych przytaczanych przez IAB rynek influencer marketingu w ubiegłym roku był wart globalnie 21 mld dol. i estymuje się, że w tym roku będą to już 24 mld dol., a w 2029 roku – 56 mld dol. Już w tej chwili jest on wart więcej niż globalne wydatki na reklamę radiową, a ciągle jeszcze ma potencjał wzrostu. To rynek z każdym rokiem coraz ważniejszy dla marek i reklamodawców. Natomiast tym, co się zmienia, jest fakt, że coraz częściej decyzje podejmowane są nie na bazie intuicji, ale na bazie danych, pomiarów. Jesteśmy w tej chwili w stanie opomiarować influencerów i planować, optymalizować kampanie nawet w modelach efektywnościowych – mówi Paweł Gala, CEO Wavemaker Polska.

Jak wskazuje, nie byłoby to możliwe, gdyby nie kolejne innowacje, takie jak narzędzie IPI (Influence Power Index), które pozwala wybrać ambasadora najlepiej odpowiadającego potrzebom danej marki. Właśnie to rozwiązanie wsparło w tym roku zaangażowanie Igi Świątek do roli ambasadorki marki Lancôme czy Michała Szpaka do reklamy Pantene.

– Wykorzystanie sztucznej inteligencji w influencer marketingu pozwala m.in. na automatyczne sczytywanie profili, sprawdzanie ich autentyczności, monitorowanie sentymentu i kontrolowanie brand safety. To jest rzeczywiście mocno rozwijający się rynek – mówi Paweł Gala.

Jak wskazuje CEO Mindshare Polska Adrian Kawecki, pod wpływem innowacji dynamicznie zmieniają się też tradycyjne segmenty rynku reklamowego, jak telewizja i outdoor, które dzięki rozwojowi technologii zyskują „drugie życie”.

– Jednym z przykładów jest tu powstanie nowej usługi reklamowej, która nazywa się Advanced TV. Chodzi o to, żeby móc serwować reklamę na odbiorniki telewizyjne, które są podłączone do internetu, bez konieczności puszczania tej reklamy w normalnej, linearnej telewizji – mówi Adrian Kawecki. – W outdoorze rewolucją było z kolei powstanie Digital Out-of-Home (DOOH), czyli zastąpienie standardowego, papierowego obrazu, który możemy spotkać na ulicach, reklamami w formacie digitalowym na ekranach. Nowością w tym formacie w tym roku – i z pewnością przebojem w przyszłym – jest natomiast mierzalność. Dzięki niej będziemy w stanie stwierdzić, ile osób spośród naszych potencjalnych konsumentów miało styczność zarówno z reklamą telewizyjną, jak i z outdoorową, w formacie digitalowym. Mediowcom daje to możliwość pełnej policzalności i doradzenia klientowi, co się bardziej opłaca: czy pójść w tę digitalową reklamę outdoorową, czy jednak zostać przy reklamie telewizyjnej.

Testy mające na celu pomiar tego, jak DOOH dobudowuje zasięg do TV i digitalu, zostały – po raz pierwszy w Polsce – przeprowadzone w tym roku, w zrealizowanej na przełomie września i października kampanii marki Dove.

– Prognozy dla Advanced TV i dla Digital Out-of-Home zakładają duże wzrosty, odzwierciedlone nie tylko w popularności tych dwóch kanałów reklamowych, ale przede wszystkim we wzroście inwestycji klientów, jeśli chodzi o budżety reklamowe. Już w tym roku dla samego Advanced TV zauważyliśmy wzrost tych budżetów reklamowych na poziomie 300 proc. i podejrzewamy, że ten sam trend będzie dotyczyć też Digital Out-of-Home – mówi  CEO Mindshare Polska.

Jak zauważa Joanna Okła, CEO EssenceMediacom Polska, choć debata o potencjale sztucznej inteligencji w marketingu rozgrzewa branżę, to wdrażane przez nią innowacje nie ograniczają się tylko do AI. Dużą popularność zdobywa szeroko rozumiany martech, na który składają się nie tylko marketing i technologia, ale również zarządzanie danymi, systemami i kompetencjami ludzi.

– Martech rośnie bardzo szybko i predykcje pokazują, że w ciągu kolejnych pięciu lat zyska aż dwukrotnie. W Polsce w ostatnich dwóch latach martech koncentrował się głównie na wykorzystaniu generatywnej AI i głównie po to, żeby zwiększać produktywność naszych działań. Myślę, że w 2025 roku nadejdzie zdecydowanie większy fokus na to, żeby używać głębokiego uczenia maszynowego, aby robić bardziej skomplikowane projekty martechowe – mówi Joanna Okła. – My koncentrujemy się na tym, żeby robić innowacje nie dla samej innowacji, ale po to, żeby one budowały biznes naszych klientów. Dlatego generujemy produkty, formaty, a czasami nawet touchpointy mediowe, które mają służyć temu, żeby kontakty z konsumentami były bardziej relewantne, lepiej spersonalizowane i dawały po prostu lepszy user experience. Mamy naszego mSparka – czyli akcelerator, który został wykorzystany już w 3 tys. kampanii dla naszych klientów – i przez ten pryzmat oceniamy, na ile nasza działalność start-upowa przynosi efekty.

mSpark jest należącą do GroupM platformą innowacji technologicznych z obszaru martech. Jej częścią jest program akceleracyjny, który zapewnia wsparcie merytoryczne, finansowe i sprzedażowe najlepszych projektów z zakresu szeroko rozumianego marketingu i nowych technologii, które wykazują potencjał biznesowy. W tym roku na polskim rynku zadebiutowała również wyspecjalizowana w technologiach firma Choreograph, która konsoliduje wiedzę i doświadczenie w zakresie danych, analityki, doradztwa technologicznego i technologii całej sieci GroupM.

– Choreograph debiutuje w Polsce, ale na świecie ma już trzy lata doświadczeń. Klienci GroupM korzystający z tych usług poprawiają skuteczność swoich działań marketingowych średnio o prawie 30 proc. w okresie 12–24 miesięcy – mówi CEO EssenceMediacom Polska.

 Klienci podchodzą do takich innowacji bardzo pozytywnie. Zwłaszcza na poziomie deklaratywnym bardzo chcieliby je widzieć w w komunikacji swoich marek, być na bieżąco z najświeższymi trendami, mieć dostęp do najlepszych case studies ze świata. Natomiast na poziomie wdrożenia sytuacja wygląda niekiedy nieco inaczej, klienci mają pewne obawy związane z pomiarem ich efektywności. Z drugiej strony mogą być też ograniczeni globalnymi czy regionalnymi playbookami, które wymuszają na nich wykorzystanie konkretnych mediów, i wtedy ta innowacja pozostaje tylko w sferze życzeń. Natomiast są też tacy, którzy mają wykorzystanie rozwiązań innowacyjnych w komunikacji bardzo wysoko w swojej agendzie, traktują to priorytetowo, czasami mają nawet określoną część swojego budżetu na testowanie nowych rozwiązań. Wtedy te innowacje mają szansę w pełni rozkwitnąć – mówi Paweł Gala.

Jak podkreśla Izabela Albrychiewicz, inwestycje w sztuczną inteligencję i szeroko pojęte innowacje mają duże znaczenie dla rozwoju całej polskiej gospodarki. To może być odpowiedź na wyczerpujące się dotychczasowe przewagi konkurencyjne naszego kraju, czyli m.in. tanią siłę roboczą czy niskie ceny. Jak wynika z tegorocznego raportu „Wired for AI”, opracowanego przez firmę doradczą EY i Liberty Global, zastosowanie sztucznej inteligencji w polskiej gospodarce może przynieść korzyści odpowiadające pracy aż 4,9 mln pracowników i wygenerować dodatkową wartość produkcyjną na poziomie 90 mld dol. rocznie.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/sztuczna-inteligencja,p1036290685

Polacy wprowadzają na razie tylko drobne nawyki proekologiczne. Do większych zmian potrzebują wsparcia

0

Zdecydowana większość Polaków dostrzega niekorzystne zmiany klimatu – wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie ING Banku Śląskiego. Są wprawdzie gotowi, by zmieniać swoje nawyki na bardziej ekologiczne, ale często odstraszają ich koszty i brak wiedzy. Jednocześnie liczą na większe wsparcie i zaangażowanie ze strony rządu i biznesu, a prawie 40 proc. Polaków oczekuje, że to start-upy będą pracowały nad innowacjami proklimatycznymi. One same chętnie się w ten obszar angażują, ale widzą wiele barier, m.in. w pozyskiwaniu kapitału.

Jak wskazuje badanie IPSOS przeprowadzone na zlecenie ING, Polacy wierzą w swoją sprawczość. Prawie trzy czwarte badanych uważa, że gdybyśmy wszyscy wprowadzili niewielkie zmiany, mogłoby to pomóc w przeciwdziałaniu zmianom klimatu.

– Na co dzień Polacy dbają o środowisko poprzez oszczędzanie i niemarnowanie, przede wszystkim prądu czy wody. To są też rzeczy związane z naszymi codziennymi nawykami, czyli na zakupy zabieramy ze sobą torby wielorazowe, jak wyrzucamy śmieci, to staramy się je segregować, w wielu gospodarstwach domowych pojawiają się kosze na bioodpady. Powoli wchodzą kwestie związane z recyklingowaniem produktów i świadomą konsumpcją – mówi agencji Newseria Biznes Anna Stawiska, senior project manager w IPSOS.

Wśród najpopularniejszych proekologicznych zmian badani wymieniają ograniczanie zbędnych zakupów (57 proc.), naprawianie zepsutych rzeczy i odzieży, by starczała na dłużej (odpowiednio 53 i 46 proc.), czy sięganie po produkty wyższej jakości, które mogą posłużyć przez lata (41 proc.).

– Polacy są też gotowi na większe inwestycje, natomiast muszą widzieć korzyść z ich wprowadzenia. Jest przestrzeń na to, żeby przekonać Polaków np. do zmiany okien na energooszczędne, ale musimy wytłumaczyć, dlaczego i jakie będą z tego korzyści – tłumaczy badaczka. – Jest też bariera związana z wygodą. Ważny jest więc przekaz, że stosowanie pewnych rozwiązań proekologicznych nie sprawi, że stracimy na wygodzie. Czasem są to prozaiczne bariery związane z tym, że ludzie nie wiedzą, jak zacząć zmiany.

Ankietowani przyznają, że aby żyć w sposób bardziej zrównoważony, brakuje im pieniędzy (53 proc.), wiedzy (46 proc.) i chęci (44 proc.). Potrzebują wsparcia w obszarach, w których potrzebna jest specjalistyczna wiedza lub doświadczenie, jak alternatywne źródła energii (31 proc.), naprawa zepsutych rzeczy oraz energooszczędny sprzęt AGD (po 29 proc.). Co czwarty Polak wskazał na audyt energetyczny mieszkania, krany i toalety o niskim przepływie wody czy energooszczędne okna.

Ponad połowa badanych uważa, że to instytucje państwowe powinny pracować nad rozwiązaniami na rzecz ekologii, jednak tylko co trzecia osoba zaufałaby ich rozwiązaniom na tyle, by się z nimi przynajmniej zapoznać.

 Aż 84 proc. Polaków zauważa negatywne zmiany w klimacie, dlatego oczekują konkretnego zaangażowania na rzecz ochrony środowiska, przede wszystkim od instytucji państwowych. Niewiele mniejsze oczekiwania są w stosunku do firm. Polacy oczekują, że przedsiębiorstwa i polskie, i globalne zaangażują się w rozwiązania na rzecz ochrony środowiska – mówi Małgorzata Jarczyk-Zuber, chief ESG innovation officer w ING Banku Śląskim. – Co ważne, jest bardzo duże zaufanie w stosunku do biznesu. Szczególnie dużym zaufaniem cieszą się polskie znane marki. Co zaskakujące, Polacy również oczekują zaangażowania ze strony start-upów – aż 1/3 Polaków chciałaby skorzystać z rozwiązań przez nie dostarczanych.

Ponad połowa badanych (57 proc.) za mocną stronę start-upów uważa ich innowacyjność, nieszablonowe myślenie (53 proc.) i motywację do osiągnięcia sukcesu (51 proc.).

 Start-upy bardzo chętnie angażują się w obszar zrównoważonego rozwoju. Widzą zmiany trendów konsumenckich, ale przede wszystkim zmiany legislacji, która napędza rynek. Jeżeli spojrzymy na całą Unię Europejską jako miejsce, które ma być coraz bardziej ekologiczne, coraz bardziej odpowiedzialne społecznie i przyjazne dla społeczeństwa, to zauważymy, że start-upy widzą w tym bardzo dużą zachętę do tego, aby się rozwijać w tym obszarze – tłumaczy Michał Misztal, prezes Startup Academy. – Rynek zrównoważonego rozwoju jest bardzo szeroki. To nie są tylko projekty, które definiują naszą energetykę czy OZE, ale przede wszystkim zmieniają życie na lepsze, czyli nowoczesna edukacja i inkluzywność społeczna.

Badanie 39 start-upów z obszaru zrównoważonego rozwoju przeprowadzone przez Startup Academy na zlecenie ING wskazuje, że ich główną motywacją do działania jest pozytywna zmiana społeczna lub środowiskowa. Same jednak borykają się z wieloma trudnościami. Wśród największych barier w rozwoju działalności wskazują przede wszystkim na brak dostępu do finansowania i sieci kontaktów i partnerstw, wsparcia w zakresie sprzedaży i marketingu oraz doradztwa prawnego. 58 proc. badanych start-upów twierdzi, że ich działalność wspierająca zrównoważony rozwój ma neutralny albo wręcz negatywny wpływ na pozyskiwanie kapitału.

 Inwestorzy lubią konkrety i twarde liczby, a nie wskaźniki impaktowe. Dlatego uważamy, że należy głęboko edukować rynek, pokazując, że nie tylko pieniądze są istotne, ale również ta zmiana, którą start-up jest w stanie zrealizować w naszym społeczeństwie – przekonuje Michał Misztal.

Jak podkreśla, dla zaspokojenia potrzeb finansowych start-upów zrównoważonego rozwoju potrzebne jest zwiększenie znaczenia wskaźników impaktowych przy przydzielaniu wsparcia finansowego oraz uproszczenie procedur grantowych.

– Bardzo istotna jest tutaj współpraca dużych korporacji ze start-upami, żeby tworzyć wspólną biznesową koalicję, która będzie wspierała transformację środowiskową – ocenia Małgorzata Jarczyk-Zuber. – Duży biznes wprowadza stabilność, również finansową, ugruntowaną pozycję marki, rozpoznawalność, z kolei start-upy – gen innowacyjności i dobre dopasowanie produktu do potrzeb rynku.

Aby wspierać start-upy, ING w ogłoszonej w 2021 roku Deklaracji Ekologicznej zobowiązał się do utworzenia funduszu grantowego dla start-upów i młodych polskich naukowców na realizację projektów w obszarze zrównoważonego rozwoju. Na ten cel trafia 2 mln zł rocznie. W każdym roku organizowane są dwie edycje programu grantowego – w szóstej edycji bank wspiera 15. Cel Zrównoważonego Rozwoju i szuka innowacji związanych ze zrównoważoną produkcją żywności.

 To nie tylko wsparcie finansowe, ale również wspólne podejście do skalowania biznesu, budowania modeli biznesowych, szukanie kontrahentów pomiędzy naszymi klientami a start-upowcami. Wyzwania klimatyczne są pilne i tak złożone, że ważna jest współpraca całego ekosystemu, czyli sektora publicznego, prywatnego, czyli firm małych, dużych, start-upowców, inwestorów, wreszcie NGOs-ów i nas, konsumentów – podkreśla chief ESG innovation officer w ING Banku Śląskim.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/polacy-wprowadzaja-na,p2022273484

Samorządy inwestują w mieszkania dla studentów i absolwentów. Chcą w ten sposób zatrzymać odpływ młodych ludzi

0

120 studentów i absolwentów odbierze klucze do własnego lokum w ramach programu „Mieszkanie dla absolwenta w Białymstoku. W ten sposób miasto chce zatrzymać w mieście najlepszych absolwentów i studentów kończących studia poprzez zapewnienie im preferencyjnych warunków najmu. Inwestycja pochłonęła 57 mln zł, z czego większość stanowiło dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego. 

 Projekt „Mieszkanie dla absolwenta” to nowatorski projekt w skali kraju, po raz pierwszy wdrażany przez Białystok. Polega on na tym, że ze 186 mieszkań komunalnych, które zostały wybudowane z dofinansowaniem Banku Gospodarstwa Krajowego, 120 zostało przekazanych absolwentom – mówi agencji Newseria Biznes Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

Inwestycja w nowoczesne osiedle, gdzie powstało 186 mieszkań, z czego 120 przeznaczono dla studentów i absolwentów, kosztowała 57 mln zł. Dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego wyniosło 40,5 mln zł.

 Bank Gospodarstwa Krajowego to bank z misją rozwoju społeczno-gospodarczego Polski. Dla realizacji tej misji wyposażony jest w specjalne narzędzia, programy rządowe i fundusze, z których jednym jest Fundusz Dopłat. Służy on finansowaniu z pieniędzy budżetowych rozwoju budownictwa społecznego, komunalnego czy socjalnego i jednym z takich przykładów jest wykorzystanie środków przez władze Białegostoku – podkreśla Mirosław Czekaj, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.

Wprowadzony w ubiegłym roku program ma przyciągnąć do Białegostoku młodych i ambitnych ludzi. Aby zakwalifikować się do programu, kandydaci musieli się wykazać odpowiednimi wynikami w nauce, potwierdzonymi średnią ocen na poziomie co najmniej 4,5. Kluczowym warunkiem przedłużenia najmu jest zatrudnienie w mieście, co w przyszłości ma się przyczynić do rozwoju lokalnej społeczności i gospodarki. W pierwszej edycji do programu zgłosiło się 131 osób, 120 z nich spełniło wymagane kryteria. Wśród beneficjentów jest 11 studentów i 109 absolwentów.

Lokale wynajmowane są wyłącznie na czas trwania stosunku pracy na terenie Białegostoku. W przypadku, gdy okres najmu trwa nieprzerwanie 10 lat, umowa najmu zawarta na czas trwania stosunku pracy przedłuża się na czas nieokreślony.

– Celem jest przeciwdziałanie tendencjom wyjazdów młodych ludzi do innych miast. Chcemy, by młodzi też do nas przyjeżdżali. Mamy tego przykład, bo beneficjentami tego programu są również osoby, które ukończyły Uniwersytet Jagielloński, Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Krakowie, Wyższą Szkołę Policyjną i WAT. Tak że program jest skierowany do całego kraju i już znalazł naśladowców, m.in. w Zielonej Górze – wskazuje Tadeusz Truskolaski.

Białystok, podobnie jak zdecydowana większość polskich miast, szybko się wyludnia. Jak wskazuje GUS, liczba mieszkańców województwa podlaskiego zmniejszyła się w ciągu roku o ponad 5 tys. osób.

 Absolwenci i studenci potrzebują takowych inwestycji, ponieważ nie stać nas na zakup własnego mieszkania, a wynajem jest bardzo drogi – przekonuje Katarzyna Zdanowicz, absolwentka Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku, jedna z beneficjentek programu.

Taki program jak „Mieszkanie dla absolwenta” jest potrzebny ze względu na trudny rynek mieszkaniowy i jest to na pewno istotny wkład w pomoc młodym osobom na starcie – dodaje Kamil Barszczewski, absolwent Politechniki Białostockiej. – Gdyby nie ten program, to musiałbym odłożyć w czasie wynajem mieszkania, prawdopodobnie próbowałbym odłożyć na wkład własny i w ten sposób próbować zdobyć swój własny kąt.

– Zainteresowanie programem było większe, niż oczekiwaliśmy, bo zgłosiło się ponad 130 osób. Początkowo w programie miało być 90 mieszkań, ale radni na kolejnej sesji zwiększyli ich liczbę do 120, więc wszystkie osoby, które spełniły te dosyć wyśrubowane kryteria, te klucze otrzymają – dodaje prezydent miasta.

Samorządy są jednym z głównych partnerów BGK. Zaangażowanie kredytowe banku w sektor samorządowy osiągnęło w ubiegłym roku rekordowy poziom. Kwota aktywnych finansowań dla JST i ich spółek przekroczyła 20 mld zł. Zaangażowanie w finansowanie samych tylko JST – z wyłączeniem spółek komunalnych – wyniosło na koniec 2023 roku 15,7 mld zł. Ogółem co piąta złotówka finansowania pozyskana przez samorządy na krajowym rynku pochodziła właśnie z BGK.

 Fundusz Dopłat służy finansowaniu rozwoju budownictwa dla osób o niższych bądź średnich dochodach. Głównym partnerem dla banku są samorządy. Przeznaczyliśmy do tej pory ponad 6 mld zł na realizację zadań mieszkaniowych. Wymierne efekty to 33 tys. mieszkań już oddanych do użytku i budowa 21 tys. mieszkań przez polskie samorządy na rzecz ich mieszkańców – wskazuje Mirosław Czekaj.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/samorzady-inwestuja-w,p892472703

Polski rynek odzieży sportowej i outdoorowej notuje stabilne wzrosty. Kupujący szukają technologicznych nowinek

0

Niemal połowa Polaków kupujących artykuły sportowe ćwiczy kilka razy w tygodniu, a 13 proc. robi to codziennie. Większa aktywność powoduje, że rośnie krajowy rynek artykułów sportowych. W latach 2023–2028 ma to być średnio 6 proc. rocznie – wynika z danych PMR. Polscy konsumenci w coraz większym stopniu zwracają uwagę na technologiczne aspekty i rozwiązania w produktach outdoorowych. Producenci tacy jak Columbia Sportswear inwestują więc coraz więcej w patenty i innowacje. W centrum handlowym Westfield Mokotów w Warszawie został właśnie otwarty drugi w Polsce monobrandowy sklep tej marki.

– Polski rynek artykułów sportowych i odzieży outdoorowej bardzo się rozwinął w ostatnich latach, de facto dzięki COVID-owi. Jego skutkiem ubocznym było przejście konsumentów do aktywności na świeżym powietrzu. To, co jest specyficzne dla rynku polskiego, to stopień rozwinięcia sprzedaży online. Porównując go do innych rynków europejskich, udział sklepów i sprzedawców w kanale e-commerce jest u nas zdecydowanie wyższy – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Rafał Tyszkiewicz, country manager na Polskę w Columbia Sportswear.

Z danych PMR wynika, że pandemia koronawirusa spowodowała rekordowe wzrosty w sprzedaży internetowej. Podobnie było w przypadku rynku artykułów sportowych, gdzie sprzedaż internetowa wzrosła o blisko 50 proc. W efekcie internet stał się największym kanałem na rynku produktów sportowych, z udziałem w rynku na poziomie blisko 36 proc. w 2020 roku.

Po dużym wzroście sprzedaży produktów outdoorowych w 2021 roku obecnie rynek stabilnie się rozwija. Z raportu PMR „Handel detaliczny artykułami sportowymi w Polsce 2023” wynika, że średnie tempo wzrostu w latach 2023–2028 ma się utrzymać na poziomie 6 proc.

Odzież outdoorowa stała się modna na co dzień, nie tylko do aktywności na świeżym powietrzu. Weszło na rynek mnóstwo młodych konsumentów, którzy mają inne oczekiwania, chcą wyjść na zewnątrz, spędzić czas z przyjaciółmi, usiąść w parku, pójść na spacer i również cieszyć się korzyściami, które daje zaawansowana technologicznie odzież, lecz w stylistyce lifestylowej mówi Rafał Tyszkiewicz.

Zgodnie z wynikami badania przeprowadzonego w ubiegłym roku na zlecenie Nationale-Nederlanden jedna piąta Polaków codziennie podejmuje aktywność fizyczną, a jedna czwarta przynajmniej kilka razy w tygodniu. Preferowaną przez nich formą wysiłku jest spacer lub nordic walking oraz jazda na rowerze. Jak wskazuje raport PMR, niemal połowa (47 proc.) kupujących artykuły sportowe ćwiczy kilka razy w tygodniu, a 13 proc. – codziennie. 

Nationale-Nederlanden podaje, że ponad jedna czwarta Polaków inwestuje w skali roku do 200 zł na produkty i usługi związane z uprawianą dyscypliną sportu. Większość na ten cel jest w stanie przeznaczyć znacznie więcej –  co piąty ponad 1 tys. zł. Badania PMR potwierdzają, że sprzęt i artykuły sportowe są kategorią dość odporną na wzrost cen. Choć oszczędza na nich co czwarty badany, nie jest to kategoria produktowa, na której respondenci oszczędzają w pierwszej kolejności.

– W ciągu ostatnich 10 lat w Europe Direct obroty Columbii wzrosły trzykrotnie, a Polska miała w tym znaczący udział. Znaleźliśmy się w grupie pięciu krajów kluczowych z punktu widzenia rozwoju marki w Europie, a w związku z tym też dostaliśmy większe pole do działania – podkreśla country manager marki w Polsce. – Jednym z kluczowych kierunków naszego rozwoju jest otwieranie sklepów partnerskich. Chcemy nawiązać bliższy kontakt z konsumentami, przybliżyć wartości marki,  pokazać szerokość oferty i całe spektrum rozwiązań technologicznych, co jest utrudnione przy zróżnicowanej dystrybucji.

W październiku Columbia, która obchodzi w tym roku 30-lecie swojej obecności w Europie, otworzyła swój drugi monobrandowy sklep w Polsce – tym razem w warszawskiej galerii Westfield Mokotów. Sklep o łącznej powierzchni 125 mkw. będzie prowadzony przez partnera franczyzowego Sportroom, który od 2019 roku jest już partnerem placówki w Zakopanem.

 Otwierając drugi po Zakopanem sklep w Polsce, chcemy przybliżyć markę naszym konsumentom. Jesteśmy obecni na polskim rynku od ponad 20 lat, ale do tej pory nie mieliśmy w stolicy miejsca, w którym mogliśmy przywitać konsumentów, pokazać im, co marka oferuje, jakie są nasze wartości, jak bardzo innowacyjne produkty oferujemy i jak te produkty mogą odpowiadać ich potrzebom związanym z aktywnością na świeżym powietrzu – mówi Rafał Tyszkiewicz.

Jak podkreśla, Columbia Sportswear posiada ponad 250 patentów, tym samym jest jedną z najbardziej innowacyjnych marek w branży outdoorowej.

– Polscy konsumenci w coraz większym stopniu zwracają uwagę na technologiczne aspekty i rozwiązania w produktach sportowych, outdoorowych i dzięki temu my możemy również zaistnieć w ich świadomości, bo rozwiązania, które proponujemy, są w większości przypadków stosowane wyłącznie przez Columbię. Mamy jedno z najlepiej przygotowanych laboratoriów i ponad 50 technologii dostępnych tylko w naszych produktach – wskazuje ekspert.

W sezonie jesień–zima 2024 marka wprowadziła na rynek technologię Omni-Heat Arctic, która wykorzystuje energię słoneczną do magazynowania ciepła. System izolacji został zainspirowany sposobem, w jaki niedźwiedzie polarne wychwytują ciepło w ekstremalnie niskich temperaturach.

 Najbardziej znaną z naszych technologii jest Omni-Heat Reflective (srebrna) i Omni-Heat Infinity (złota); to technologia, która odbija ciepło ciała, umożliwia poprawę termoregulacji i zapewnia ciepło w sezonie jesienno-zimowym w zależności od aktywności – wyjaśnia Rafał Tyszkiewicz. – W odzieży najpopularniejszym rozwiązaniem jest membrana, wodoodporna, chroniąca przed przemoczeniem, a jednocześnie umożliwiająca odprowadzanie wilgoci na zewnątrz. My poszliśmy o krok dalej. Nasze rozwiązanie Outdry Extreme w odzieży zewnętrznej umożliwiło wyeliminowanie warstwy zewnętrznej, więc kurtka składa się tylko z dwóch warstw z membraną po stronie zewnętrznej, dzięki czemu jest lżejsza, lepiej oddycha i nie przemaka.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/polski-rynek-odziezy,p1816590612

Ruszyła największa elektrownia gazowa w Polsce. Dostarczy energię dla ok. 3 mln gospodarstw

0

PGE Polska Grupa Energetyczna oddała właśnie do eksploatacji największą elektrownię gazową w Polsce i jedną z najnowocześniejszych w Europie. Jednostka o mocy 1366 MW brutto jest zlokalizowana w Gryfinie w Zachodniopomorskiem. Dostarczy do sieci 1,4 GW mocy, dzięki czemu pokryje ok. 5 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną, zapewniając dostawy dla ok. 3 mln gospodarstw. – To bardzo ważna inwestycja z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i namacalny przykład tego, że transformacja energetyczna trwa – mówi wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka.

– To najnowocześniejsza elektrownia parowo-gazowa w Polsce i jedna z najnowocześniejszych w Europie, która będzie stabilizowała system elektroenergetyczny w sytuacji coraz większego udziału źródeł odnawialnych – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Dariusz Marzec, prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej.

PGE Gryfino Dolna Odra to dwa bloki gazowo-parowe nr 9 i 10, o mocy 683 MW brutto każdy, które zastąpią stare, wysłużone i nieefektywne jednostki węglowe w Elektrowni Dolna Odra. Moce nowej elektrowni mają 17-letni kontrakt w aukcji rynku mocy, który obowiązuje od 2024 roku. 

 W trwającej w Polsce transformacji bloki gazowo-parowe są gwarancją elastyczności i stabilności. Dzisiaj, kiedy mamy w systemie elektroenergetycznym coraz więcej generacji z odnawialnych źródeł energii, z wiatru i słońca, potrzebne są takie bloki, które są szybko wzywane i odpowiednio duże. I właśnie taką inwestycję mamy w Gryfinie. Ona zapewni bezpieczeństwo energetyczne nie tylko w skali regionu, ale i całej Polski – mówi Miłosz Motyka.

PGE Gryfino Dolna Odra jest największą i najbardziej sprawną elektrownią tego typu w Polsce. Nowe bloki gazowo-parowe mają sprawność 63 proc. (o ponad 70 proc. wyższą w porównaniu do starych bloków węglowych). Szybkość startu ze stanu zimnego do minimum technicznego elektrowni wynosi 4 godz., a ze stanu gorącego do minimum technicznego 30 min. Dzięki możliwości szybkiego startu i elastycznej pracy nowa jednostka będzie w stanie pomóc w stabilizacji sieci elektroenergetycznej oraz optymalizacji wykorzystania zmiennej produkcji energii ze źródeł odnawialnych.

– Pogodozależne, odnawiane źródła energii potrzebują systemu, który będzie je wspierał, a to jest możliwe właśnie dzięki elektrowniom gazowym. Dlatego ta inwestycja jest tak ważna, ponieważ zagwarantuje bezpieczeństwo energetyczne i stabilizację systemu – mówi Miłosz Motyka.

– Inwestycje gazowe to bardzo ważny element transformacji energetycznej i dochodzenia do neutralności klimatycznej. Stale rozbudowujemy system OZE, który równolegle potrzebuje jednak stabilnych źródeł energii pracujących w podstawie. W tej chwili nie ma bardziej elastycznych mocy niż moce gazowe – podkreśla Robert Kropiwnicki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych.

Jak wskazuje, w długofalowej perspektywie postępująca transformacja energetyczna to dla polskich gospodarstw szansa na tańszy prąd. W 2023 roku Polska wytwarzała 61 proc. energii elektrycznej z węgla, przy czym oczekuje się, że udział ten zostanie znacząco zmniejszony na rzecz gazu, energii jądrowej oraz odnawialnych źródeł energii przy jednoczesnym aktywnym rozwoju morskiej energetyki wiatrowej.

– Najważniejszym wyzwaniem jest obniżanie cen energii, a to jest możliwe tylko dzięki transformacji energetycznej. Trzeba przechodzić na zielone źródła energii i włączać je do systemu. Najpilniejsze rzeczy w najbliższym czasie to jest właśnie budowa bloków parowo-gazowych, to jest kwestia zwiększania energetyki z wiatru, zarówno lądowego, jak i morskiego, jak również z fotowoltaiki. Oczywiście równolegle jest jeszcze kwestia energetyki jądrowej, która również jest rozwijana – mówi Robert Kropiwnicki.

Bloki gazowe zostały zaprojektowane tak, żeby spełniać najbardziej restrykcyjne limity emisji wynikające z unijnych konkluzji BAT. Emisja pyłu i tlenków siarki zostanie ograniczona niemal do zera, co istotnie wpłynie na jakość powietrza w regionie. Z kolei wskaźnik emisyjności nowej elektrowni wynosi ok. 330 g CO2 na kWh wytworzonej energii elektrycznej, co jest wartością prawie trzykrotnie niższą niż w blokach węglowych Elektrowni Dolna Odra.

Inwestycja w Gryfinie wpisuje się też w strategię PGE dekarbonizacji aktywów wytwórczych.

– To jest pierwszy duży element nowego segmentu biznesowego Grupy PGE, czyli segmentu wytwarzania energii elektrycznej z najbardziej niskoemisyjnego paliwa, jakim w tej chwili jest gaz ziemny – mówi Dariusz Marzec.

Inwestycja o wartości ponad 3,7 mld zł netto została zrealizowana przez PGE, a wykonawcą kontraktu było konsorcjum GE Vernova i Polimex Mostostal. Turbiny parowe i generatory dla elektrowni zostały wyprodukowane w polskich fabrykach w Elblągu i Wrocławiu. Oprócz podstawowego wyposażenia elektrowni, dostarczonego w formule „pod klucz”, GE Vernova zapewni kompleksową obsługę w ramach 12-letniej umowy serwisowej.

– Udział polskich komponentów w tej inwestycji wynosi sporo ponad 50 proc. – podkreśla prezes PGE.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/ruszyla-najwieksza,p1540110830